Strona główna > Artykuł

"A drzewa wtedy byly biale"

migracja

"Cale zycie morze zabieralo mi meza, az w koncu zabralo mi go na zawsze." - wzruszajaca opowiesc zony marynarza, który zginal w katastrofie morskiej.

"Cale zycie morze zabieralo mi meza, az w koncu zabralo mi go na zawsze." - wzruszajaca opowiesc zony marynarza, który zginal w katastrofie morskiej na statku Busko-Zdrój. Zwodowany w 1970 r. M/S Busko Zdrój byl piatym z serii dwunastu drobnicowców, jakie dla Polskich Linii Oceanicznych zbudowala rumunska stocznia w Turnu. Wszystkim tym statkom nadano nazwy polskich uzdrowisk. Jednostki te mialy jednakowe wymiary - 85,9 metra dlugosci, 12,4 szerokosci, zanurzenie maksymalne 5,1 metra oraz pojemnosc brutto 1170 ton rejestrowych. Zbudowane dla PLO przez Rumunów drobnicowce mialy jedna, zasadnicza wade: byly malo stateczne. Przy silnym falowaniu morza statki te wpadaly w potezne przechyly - w skrajnym przypadku mogace sie skonczyc nawet przewróceniem sie statku stepka do góry. To, kiedy statki tej serii zaczna tonac, bylo tylko kwestia czasu. Jako pierwszy poszedl na dno "Kudowa Zdrój", który 20 stycznia 1983 r. zatonal na Morzu Sródziemnym, pociagajac za soba dwudziestu czlonków zalogi. Z Buskiem Zdrój bylo podobnie. W nocy z 8 na 9 lutego 1985 r. statek ten znajdowal sie na Morzu Pólnocnym. Byl silny sztorm, statek kolysal sie poteznie. W pewnym momencie wadliwie przymocowany ladunek ulegl przesunieciu. "Busko Zdrój" utracil statecznosc, przewrócil sie dnem do góry - i blyskawicznie pograzyl sie w mrocznych i zimnych odmetach. Przezyl tylko jeden marynarz i nigdy nie chcial o tej tragedii rozmawiac. 8 lutego 2010 roku minie dwudziesta piata rocznica tej katastrofy.