Strona główna > Artykuł

HAARP - po jasnej stronie mocy?

Polskie Radio

Mało kto ma świadomość prowadzenia przez USA projektu HAARP, osnutego nie mniejszą aurą tajemniczości niż „Strefa 51”.

fot.

O „Strefie 51” słyszał prawie każdy. W Internecie, prasie (nie tylko popularnonaukowej) i telewizji ciągle huczy od plotek i domysłów, czym tak naprawdę zajmuje się personel bazy – badaniem UFO, eksperymentami genetycznymi czy może nową superniszczycielską bronią? Mało kto za to ma świadomość prowadzenia przez USA projektu HAAPR, osnutego nie mniejszą aurą tajemniczości niż „Strefa 51”.

Skąd się wzięło i jak działa

W 1990 roku w pobliżu Gekon na Alasce wycięto spory obszar tajgi – w jego miejsce postawiono szeregi anten radiowych. Projekt HAARP zaczął pracę. Sam skrót rozwija się jako High frequency Active Auroral Research Program (po polsku Program Aktywnego Badania Zorzy przy pomocy Wysokich Częstotliwości). Całe przedsięwzięcie finansowane jest między innymi przez US Air Force (amerykańskie siły powietrzne) oraz US Navy (amerykańska marynarka wojenna). W projekcie tym bierze udział kilka innych ośrodków – m. in. Platteville (Kolorado), Fairbanks (Alaska) i Obserwatorium Arecibo (Portoryko). Od strony technicznej przedsięwzięcie opiera się na wynalazku i patencie amerykańskiego fizyka B.J. Eastlunda (patent nr 4.686.605). Wspomniany patent został opisany jako „narzędzie do przeprowadzania zmian w ziemskiej atmosferze, jonosferze i magnetosferze” (patent ten jest oparty w rzeczywistości o prace Nikoli Tesli z początku XX w., który to badał możliwość przesyłania sygnałów elektrycznych na odległość bez użycia kabli).

Sercem projektu jest kompleks 180 anten radiowych o docelowej mocy 3,6 mega watów, zajmują one obszar ok. 35 akrów. W ramach tej instalacji pracują: IRI (Ionospheric Research Instrument - urządzenie do badań jonosfery), ISR (Incoherent Scatter Radar – radar bardzo wysokiej częstotliwości) oraz nowoczesne geofizyczne urządzenie badawcze ELF.

Emitowane przez anteny fale o częstotliwości do 1 MHz są pochłaniane przez jonosferę lokalnie ją „podgrzewając” lub wręcz „wypalając” w niej otwór (obrazowo można powiedzieć, że anteny strzelają w niebo wiązką elektromagnetyczną). Można to opisać jako „drażnienie” atmosfery w sposób kontrolowany. W ten sposób prowadzone są badania nad pochodzeniem i sposobem powstawania zórz polarnych, właściwościami elektrycznymi i magnetycznymi ziemskiej jonosfery oraz promieniowaniem kosmicznym.

 

''Zorza polarna. Źr. Wikipedia.

HAARP po jasnej stronie mocy

Od wieków w świadomości ludzi północy zorza polarna jawiła się jako coś okropnego, wróżącego nieszczęście. W mitologii Eskimosów odgrywała rolę „projektora” zaświatów, krainy zmarłych; ludzie chowali swe dzieci, gdy widniała na niebie – wierzono, że może zabrać im głowę. Obecnie wiadomo, że nie ma w niej niczego przerażającego – jest pięknym i niegroźnym zjawiskiem elektrycznym, występującym w atmosferze na dużych szerokościach geograficznych. Zrodził się nawet nurt wypraw turystycznych w okolice koła podbiegunowego, celem jej obejrzenia. Jedna rzecz zawsze jednak nurtowała badaczy – wielu naocznych świadków „palenia się” zorzy mówiło o dziwnych szmerach, jakie słyszeli podczas jej oglądania. Dźwięki te porównywano do skrzypienia butów na suchym śniegu bądź gniecenia folii aluminiowej. Zastanawiającym było to, że nie udało się w żaden sposób tych dźwięków zarejestrować – nie wykrywały ich nawet bardzo czułe urządzenia akustyczne. Ustalono, że dźwięki te nie mogą dochodzić bezpośrednio z miejsca świecenia zorzy, w takim bowiem wypadku dochodziłyby do powierzchni ze znaczącym opóźnieniem czasowym wynikającym z prędkości dźwięku (zorze zwykle pojawiają się na wysokościach powyżej 100 km nad powierzchnią Ziemi więc opóźnienie to byłoby mierzalne).

Czym jest więc „muzyka zorzy”? Mimo że pełnej odpowiedzi na to pytanie jeszcze nie znamy,  badania w ramach HAARP rzuciły nowe światło na to zagadnienie. Jedną z hipotez są lokalne wyładowania elektryczne w zorzy – być może pola elektromagnetyczne, wytwarzane podczas świecenia zorzy, oddziałują bezpośrednio na ludzkie mózgi (tłumaczyło by to brak możliwości akustycznej rejestracji tych dźwięków), powodując odbieranie ich jako owego „szumienia”.

Do sukcesów projektu zaliczyć można także „zapalenie” sztucznej zorzy. W czasie, gdy na niebie widniała naturalna zorza a anteny pracowały, na jej tle pojawiły się zielonkawe, ledwo widoczne gołym okiem, plamki. Zostały one zarejestrowane przez urządzenia diagnostyczne. W planach jest „zaświecenie” całkowicie sztucznej zorzy. Wszystkie te badania pogłębiają wiedzę o fizyce górnych warstw atmosfery, pomagają zrozumieć i monitorować zjawiska obserwowane od lat. Przy pomocy HAARP-a dokonano także w latach '90 „prześwietlenia” wnętrza Ziemi. Anteny wykorzystywane są także do lepszej komunikacji z satelitami, prognozowania pogody czy przewidywania anomalii elektromagnetycznych atmosfery. Planuje się także eksperyment, w którym inicjować się będzie przepływ zmiennych prądów w jonosferze emitujących fale radiowe o niskich częstotliwościach (od kilku do kilkudziesięciu Hz). W takim wypadku jonosfera zamieniłaby się w gigantyczną antenę, zdolną przesyłać sygnały radiowe w każdy zakątek globu.

Gdzie kończy się nauka a zaczyna tajemnica

Na wstępie tej części chciałbym zaznaczyć, że większość zawartych poniżej informacji nie jest  w jakikolwiek sposób zweryfikowana. Odstawmy na chwilę rzetelność naukową a zajmijmy się domysłami  i spekulacjami. Po wpisaniu w wyszukiwarce internetowej hasła „HAARP” może się zaznajomić z masą informacji. W większości są to (nie bójmy się użyć tego słowa) bzdury funta kłaków niewarte. Chciałbym wybrać z morza teorii spiskowych problemy warte uwagi, problemy poważne, ale nie budzące szczerego uśmiechu politowania na twarzach czytelników.

 

 

''Zorza. Źr. NASA.

Jest rzeczywiście coś niepokojącego w projekcie HAARP. Wspomniany na wstępie patent pana Eastlunda jest tylko wstępem do całej plejady innych patentów. Nie będę ich wszystkich wymieniać – jest ich około 10. Większość z nich dotyczy oddziaływania promieniowania elektromagnetycznego na jonosferę. Pierwszą rzeczą, jaka niepokoi jest fakt, że rękę na tych badaniach trzyma wojsko (które, jak wiadomo, nie za chętnie udostępnia swe tajemnice) – HAARP nie jest tylko ośrodkiem cywilnym. Bardzo możliwe, że na Alasce tworzona jest nowa broń, która będzie wykorzystywać ziemską atmosferę. Skoro można używać jonosfery jako „anteny”, to dlaczego by nie przesyłać w ten sposób niszczycielskich impulsów elektromagnetycznych? Niepokojący jest też fakt opisania patentu - „narzędzie do przeprowadzania zmian w ziemskiej atmosferze, jonosferze i magnetosferze”. Czy możne bezkarnie grzebać w zjawiskach atmosferycznych? Czy jednak da się w ten sposób kontrolować na przykład pogodę? Konkretów na ten temat nie ma i nie należy się spodziewać, by były.

Kolejną ciekawą sprawą jest (proszę nie zgrzytać zębami) możliwość... zakłócania pracy ludzkiego mózgu na odległość. Do wspomnianego „prześwietlenia” Ziemi użyto fal o częstotliwościach, na jakich nadaje ludzki mózg (sygnały elektryczne generowane przez ludzki system nerwowy mają częstotliwość w granicach 5 – 15 Hz). Powraca także po raz kolejny problem jonosfery jako anteny (fale odbite od niej miałyby mieć właśnie takie „mózgowe” częstotliwości). CIA prowadzi od kilku lat program MK ULTRA dotyczący używania fal elektromagnetycznych w celu wpływania na samopoczucie ludzi (pod koniec lat '90 pojawił się nawet w Kongresie USA projekt ustawy dopuszczającej rozpędzenie demonstracji przy pomocy urządzeń generujących fale elektromagnetyczne o niskich częstotliwościach). A przecież ludzie w niewytłumaczony jeszcze do końca w jednoznaczny sposób „słyszą” zorzę... Czy wszystko to może prowadzić do stworzenia nowego rodzaju broni? Z medycznego punktu widzenia fale o niskich częstotliwościach bardzo negatywnie oddziałują na organizmy żywe – powodują podniesienie poziomu cukru, cholesterolu, wzrost ciśnienia, arytmię serca. A gdyby użyć tego w czasie wojny? „Ciemna strona mocy HAARP-a” to także ewidentnie negatywne oddziaływanie na organizmy zwierząt, zwłaszcza tych używających do swych wędrówek ziemskiego pola magnetycznego.

Niektórzy porównują całe to przedsięwzięcie do małego chłopca, który, spotkawszy śpiącego niedźwiedzia, dźga go kijem i z zaciekawieniem patrzy, jak misio będzie reagował. Tak i tutaj smaga się jonosferę sztucznymi wiązkami promieniowania. A  co z tego wyniknie... Miejmy nadzieję, że nic złego, a przy okazji dowiemy się dużo o tym jak powstaje tak fantastyczne zjawisko jak zorza.

Marcin Perzanowski


POSŁUCHAJ AUDYCJI - mp3 (15,89 MB)