Strona główna > Artykuł

"Nienawidzimy" - reportaż Adama Bogoryja-Zakrzewskiego

Studio Reportażu i Dokumentu

Reportaż Adama Bogoryja-Zakrzewskiego o odczuciach lwowiaków i uchodźców z centralnej i wschodniej Ukrainy, którzy znaleźli schronienie w Lwowie. To tylko na pozór bezpieczne miasto i przystanek dla tych, którzy zatrzymali się tu na chwilę. Chcą wrócić do domów - jeśli jeszcze stoją,  gdy tylko wojna ukraińsko-rosyjska zakończy się lub wyemigrować dalej, do Polski lub na Zachód.

Lwów. Uchodźcy przebywający w piwnicach podczas alarmu lotniczego fot. Adam Bogoryja-Zakrzewski

"Nienawidzimy" - reportaż Adama Bogoryja-Zakrzewskiego

Od początku inwazji w Ukrainie, do Polski przybyło już ponad 2,3 mln osób, uciekających przed wojną.

Alarmy przeciwlotnicze brzmią całkiem inaczej, gdy wyrywają Ciebie z łóżka o drugiej w nocy lub nie pozwalają zjeść obiadu w ciągu dnia. Gdy słyszysz przerażający poważny i głęboki głos lektora: UWAGA, UWAGA... to nawet jeśli wcześniej mówiłeś, że nie boisz się wojny, to nagle - jak jedni z bohaterów tego reportażu - zakochana para lwowiaków, zrywa się w pośpiechu z ławki, by dotrzeć jak najszybciej do domu i schronić się w jego piwnicach czy też kryptach najbliższych kościołów.

Gdy w nocy sygnał syreny wyrywa Ciebie ze snu, próbujesz jeszcze choć przez chwilę zostać w nim. To jednak nie takie proste, zwłaszcza gdy przypominasz sobie obrazy leżących w gruzach po ataku terrorystycznym wież World Trade Center w Nowym Yorku. W piwnicach hotelu rozespane dzieci, niektóre przeziębione, kaszlące po ucieczce z Kijowa. Matki rozdrażnione. Mówią "Wszyscy jesteśmy źli, bardzo źli. Nienawidzimy ich". Po ok. godzinie alarm kończy się. Wracają do swoich łóżek. Nie na długo. O szóstej nad ranem kolejna syrena ostrzegająca przed nalotem. I znowu do piwnicy. Potem w ciągu dnia jeszcze cztery alarmy.

Niektórzy starsi lwowiacy podchodzą często spokojniej do tych alarmów. "Przywykłem" - mówi jeden z nich. Walizki nie pakuje. Gdy będzie jeszcze niebezpieczniej, wystarczy mu paszport i portfel. Ucieknie do Polski. To tylko osiemdziesiąt kilometrów do granicy.

Przywykli, choć alarmy są niemal codziennie, a rosyjskie pociski kilka dni wcześniej zniszczyły lotnicze zakłady remontowe pod Lwowem, podobnie jak lotnisko w niedalekim Łucku czy zaledwie dwadzieścia kilometrów od granicy z Polską - Międzynarodowe Centrum Bezpieczeństwa i Pokoju w Jaworowie, gdzie zginęło 35 osób. 26. marca - kilka dni po wyjeździe autora tego reportażu ze Lwowa, miasto otoczyły kłęby dymu, z powodu ataku Rosjan na tamtejsze duże magazyny paliwa, znajdujące się w rejonie wieży telewizyjnej we Lwowie.

A w mieście ludzie starają się żyć normalnie, choć wojna dotarła już tu. We Lwowie jest aż dwieście tysięcy uchodźców z centralnej i wschodniej Ukrainy. Na ulicach starego miasta grają artyści. Pod lwowską operą rozbrzmiewa słynna, zaadoptowana na ukraiński antyfaszystowska pieśń z 1942 z okupowanych Włoch "Bella ciao":


"Pewnego ranka, dość wcześnie, przed świtem jeszcze,
Ziemia zadrżała,
Krew w nas zawrzała,
Rakiety z nieba, kolumny czołgów
I ryczał w gniewie stary Dniepr..."

***
Reportaż "Nienawidzimy" autorstwa Adama Bogoryja-Zakrzewskiego został wyemitowany w piątek (1.04) o godz. 0.35 na antenie Programu 1.