Data publikacji:
2022-04-12
Strona główna > Artykuł
"Mam spakowaną walizkę na wyjazd" - reportaż Adama Bogoryja-Zakrzewskiego
Studio Reportażu i Dokumentu
Czują strach przed wojną, mimo że mieszkają na zachodzie Ukrainy. Boją się, choć pociski Rosjan, w obwodzie lwowskim spadają rzadziej niż na wschodzie Ukrainy. Mieszkańcy Gródka (przed wojną Gródka Jagiellońskiego) ok. trzydziestu kilometrów od Lwowa, widzieli jednak łunę i słyszeli wybuchy po ataku na Międzynarodowe Centrum Bezpieczeństwa i Pokoju na poligonie k. Jaworowa.
5-letnia Maja - uchodźczyni z Zaporoża z kotkiem Programu 3 PR fot. Adam Bogoryja-Zakrzewski
- "Było słychać wybuchy w Jaworowie. U nas w oknie było widać wybuch, potem następny. Gdy wszedłem na trzecie piętro, z okna zobaczyłem trzeci wybuch. Było słychać i widać. Widziałem kłęby ognia i dymu" - mówi z powagą Piotr Michułka - ojciec sześciorga dzieci.
Jaworów jest zaledwie dwadzieścia kilometrów od Gródka. Tam zginęło - jak podają źródła oficjalnie - trzydzieści pięć osób.Trwogę mieszkańców budzą też naloty na warsztaty samolotowe czy zbiorniki paliw na obrzeżach odległego o ok. trzydziestu kilometrów Lwowa.
- Czuliśmy strach. Nie wiesz co robić. Mamy tyle dzieci Nie wiem czy je podnosić, uciekać gdzieś. Nic nie wiesz i stoisz. Mówisz: Boże co mam robić? Kogo mam wziąć pierwszego? Gdzie mam iść? - Ola Słowik ma łzy w oczach. - A ostatnio byliśmy z córką w mieście. Straż Pożarna włączyła syreny. Wracałyśmy pod wieczór, około szóstej. Córka prosiła, by zostać jeszcze na dworze, bo chce pobawić się z kotkiem. Ta syrena była tak głośna! Karolina była przerażona hałasem. Gdy nocą przebudziły ją kolejne odgłosy alarmu, powiedziała: mamo ja się boję. Nie chciała dalej spać. Była przerażona.
Bohaterami reportażu są mieszkające w Gródku pod wspólnym dachem - skoligacone ze sobą rodziny - państwo: Michułka i Słowik. Obie dbają o to, by w domu mówiło się także po polsku. - U nas od pokoleń mówi się po polsku - podkreśla Piotr Michułka - tata sześciorga dzieci.
Razem z dziećmi w tym domu mieszka dziesięć osób. Żyją skromnie. Do nich trafiła min. pomoc humanitarna kresowian i członków Klubu Inteligencji Katolickiej w Przemyślu oraz dary ze wspólnej zbiórki słuchaczy Radia Rzeszów, Kielce i Katowice. Gadżety radiowe - prezenty dla dzieci przekazał także Program III. Część trafiła też do uchodźców z centralnej i wschodniej Ukrainy, którzy uciekli z ostrzelanych miast i znaleźli schronienie w Gródku, min. u Sióstr Pallotynek. Pięcioletnia Maja z Żytomierza od razu pokochała radiowego kotka z długim ogonem i napisem "nie odwracaj kota ogonem".Szybko nadała mu własne imię.
Rodziny te żyją na walizkach. Głównym bohaterem opowieści o tych skromnie żyjących mieszkańcach Gródka jest siedmioletni Jaś. To on jest przewodnikiem po domu i jego "schronie" - pomieszczeniach piwnicznych, w których są przygotowane artykuły na wypadek konieczności ucieczki. Jaś ma też przygotowany karton ze swoimi skarbami min. zabawkami, poduszką, kocem i różańcem. Na wypadek, gdyby "bombili" - to jedno z częstych słów, które słyszy się teraz wśród Ukraińców, przerażonych atakami Rosjan.
***
Reportaż "Mam spakowaną walizkę na wyjazd" autorstwa Adama Bogoryja-Zakrzewskiego został wyemitowany we wtorek (12.04) o godz. 18.45 na antenie Programu 3.