Strona główna > Artykuł

"W cieniu wojny" - reportaż Adama Bogoryja-Zakrzewskiego

Studio Reportażu i Dokumentu

To reportaż o strachu przed wojną mieszkańców pogranicza polsko-ukraińskiego oraz zachodniej Ukrainy. Boją się wszyscy, choć większość jest przekonana, że Rosjanie nie odważą się przekroczyć granicy z Polską, członkiem sojuszu NATO. Inni podkreślają nieprzewidywalność najeźdźcy, który morduje cywilów, wysyła rakiety nie tylko na wschodnią Ukrainę ale także tereny przygraniczne z Polską.

Uchodźcy w sali gimnastycznej szkoły w Jaworowiefot. Adam Bogoryja-Zakrzewski

"W cieniu wojny" - reportaż Adama Bogoryja-Zakrzewskiego

To zapis odczuć mieszkańców po obu stronach granicy. Z jednej strony - desperacji i deklaracji obrony własnego kraju, z drugiej - postaw Polaków i Ukraińców. To zarówno podziw i wdzięczność dla Polaków pomagających Ukraińcom oraz dla Ukraińców na zachodzie kraju, wspierających uchodźców zarówno z Kijowa i okolic oraz północnej i wschodniej części kraju. To także ciekawa postawa mieszkańców pogranicza. Na przykład w  Korczowej - miejscowości położonej niespełna dwa kilometry od granicy, patrzą na obecną pomoc jako odruch człowieczeństwa. Nie wyobrażają sobie ucieczki z własnego domu, nawet w obliczu agresji. Nie ukrywają też bezsilności wobec ewentualnego ataku na tereny wschodniej Polski.

O tych relacjach mówi też druga strona - np. mieszkańcy pod lwowskiej wsi Sokolniki, o postawie ich rodziców przymusowo wysiedlanych w ramach powojennej akcji WISŁA z miejsc swojego zamieszkania. Teraz mieszkańcy po obu stronach granicy potrafią jednak spojrzeć na siebie inaczej. Ukraińcy podziwiają odruch serca Polaków, wspierających sąsiadów, uciekających przed wojną. Ta pomoc indywidualna, oddolna - zaskakuje. To nie tylko wolontariusze, ale także zwykłe mieszkanki pogranicza, dzielące się tym co mają. Nie ukrywają jednak rozczarowania z powodu trudności w otrzymaniu dotacji za przyjęcie uchodźców pod swój dach.

W Korczowej - miejscowości położonej ok dwóch kilometrów od granicy, wiedzą co oznacza agresja Rosjan na Ukrainie. Aż tu widać było łunę z nad odległego o ok. 20. kilometrów poligonu pod Jaworowem. Wasyl Welbanski - dyrektor szkoły w Jaworowie pamięta atak na Międzynarodowe Centrum Szkolenia i Bezpieczeństwa na jaworowskim poligonie. 

- Obudziłem się, gdy szyby zaczęły się trząść, niebo było czerwone. Hałas był przez chwilę , potem dziwny zapach. Na poligonie zginęło oficjalnie 35 osób, ale faktycznie było więcej. Do szpitala trafiło wielu rannych. Chcę spokoju. 

Tego spokoju w Jaworowie brak. Codziennie jest kilka alarmów lotniczych. Tu trzeba przyzwyczaić się do wojennych zwyczajów i przerwać np. posiłek w restauracji, by schronić się przed pociskami w piwnicy.

W Jaworowie w sali gimanstycznej w szkole śpi 120 uchodźców. Cała hala zapełniona jest łóżkami i materacami. Tu przyjechali  uchodźcy głównie ze wschodu Ukrainy i Kijowa. - Śpimy w trzy osoby na dwóch materacach- mama, tata i ja. - mówi 15 letni Vadim ze Stomyla na wschodzie Ukrainy.

Do Jaworowa uciekali kilka dni. Także pieszo. - Dotarliśmy do wioski gdzie byli rosyjscy żołnierze. Przynieśli nam artykuły żywnościowe i kręcili film - propagandowy. Po drodze widzieliśmy czerwony samochód a w nim zabitą rodzinę.

I kolejny obraz z zachodniej Ukrainy. Przy wielu miejscowościach można spotkać mieszkańców, którzy przy drodze oczekują na transport ich żołnierza, który zginął na wojnie. Zapalają świeczki, znicze. W ten sposób chcą oddać hołd, choć wielu z nich nie znało go osobiście. Wychodzą także mieszkańcy okolicznych wiosek, także ze swoimi dziećmi. Tworzą kilkunastokilometorwy sznur tych, którzy nie wyobrażają sobie, że mogliby nie pamiętać o nim.
Nie byli też obojętni wobec uchodźców, którzy w pierwszych dniach wojny stali przez 2-3 doby w korkach do  granicy, liczących kilkadziesiąt kilometrów. Dokarmiali ich, przynosili ciepłe napoje.    

Na Ukrainie strach czuć wszędzie. Także w Sokolnikach pod Lwowem, odległym o ok. osiemdziesięciu kilometrów od granicy. Miasto nękane jest alarmami lotniczymi i spadającymi pociskami głównie na obiekty strategiczne, ale także na cywilne. Mieszkańcy wsi Sokolniki zbudowali na jej obrzeżach barykadę, by kontrolować nieznanych im przyjezdnych. To jedyny sposób na zatrzymanie współpracujących z najeźdźcą tzw. dywersantów.
Mieszkanki Korczowej zdają sobie sprawę z długotrwałego konfliktu za granicą. Liczą się z tym, że u nich też może spaść nawet przypadkowy pocisk. Z przerażeniem mówią o skutkach tego konfliktu, miastach na Ukrainie leżących w gruzach, ryzyku zastrzelenia przez żołnierzy rosyjskich, tych którzy wyjadą obrabiać pole. Spodziewają się. że Ukraińcy długo pozostaną w Polsce.

***

Reportaż "W cieniu wojny" autorstwa Adama Bogoryja-Zakrzewskiego został wyemitowany we wtorek (10.05) o godz. 23.10 na antenie Programu 1. 

Galeria
Rosyjska inwazja na Ukrainę - po atakach we Lwowie