Strona główna > Artykuł

Coraz mniej dorożek. "Ostatni Mohikanie" - reportaż Urszuli Żółtowskiej

Studio Reportażu i Dokumentu

Trudno wyobrazić sobie warszawską starówkę bez dorożek. Nie jest ich tak dużo jak w Krakowie, bo w Warszawie było ich siedem. Siedem dorożek. Teraz mniej, bo zakończyli działalność dwaj najstarsi dorożkarze, działający na Starym Mieście od ponad 40 lat: pan Krzysztof Szczepański i pan Zbigniew Wiśniewski.

Dorożkarze na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie fot. PAP/Andrzej Rybczyński

"Ostatni Mohikanie" - reportaż Urszuli Żółtowskiej

Następców brakuje. A pan Krzysztof i pan Zbigniew zostali serdecznie pożegnani przez samorząd. - Dziękujemy  za wieloletnią pracę nie tylko w roli dorożkarzy, ale także kustoszów stołecznych tradycji. Przejazd dorożką zawsze dostarczał odwiedzającym Warszawę turystom niezapomnianych przeżyć, dzięki którym w pamięci pozostawało nasze miasto i koloryt Starego Miasta.

Ojciec pana Zbigniewa był przedwojennym dorożkarzem. Po wojnie pracował z koniem przy odgruzowaniu Warszawy, a potem wrócił do dorożkarstwa. Po nim fach przejął syn i w 1982 roku zarejestrował działalność "dorożka konna". Pan Krzysztof również przejął zawód po swoim ojcu. W 1978 r., kiedy ojciec zachorował wsiadł na dorożkę i jak zobaczył zarobek po paru kursach, porzucił pracę w fabryce.

Lata 80. obaj wspominają jak złote lata. Dorożki czekały na klientów na rynku Starego Miasta. Wieczorem ustawiały się pod Bazyliszkiem, który był czynny do 23., a potem przenosiły się na sąsiednią pierzeję pod Krokodyla, gdzie był dancing do 3. rano. Wozili gwiazdy – pan Zbigniew pamięta Marylę Rodowicz, Krzysztofa Krawczyka – inżynierów z Jugosławii, którzy budowali nowoczesne biurowce albo dorabiających się u schyłku komuny badylarzy.

"Goście kazali wieźć się do hoteli, do innych lokali w mieście albo… do taksówki, bo samochody nie mają wjazdu na Starówkę i taksówkarze musieli czekać przy placu Zamkowym. Pan Krzysztof woził Jerzego Waldorfa po warszawskich muzeach. W dzień zaś woziło się turystów, zwłaszcza zagranicznych. Dlatego w tym zawodzie nie było wakacji – bo w lecie turystów najwięcej. Nie było też sobót i niedziel, wtedy na Starówkę waliła cała Warszawa" – wspominają dorożkarze.

Po odejściu na emeryturę pan Krzysztof trzymał konia w stajni na Tatarskiej, ale coraz trudniej było dojechać na Starówkę przez zakorkowane miasto. Nie mógł się z nim rozstać, ale w maju musiał się z nim pożegnać, bo nie stać go już na utrzymanie konia. . Zdjęcie z Cyganem stoi na biurku... - My byliśmy jak ostatni Mohikanie – mówią dorożkarze. Chętnych do tego zajęcia nie ma..

Czytaj również:

***

Reportaż "Ostatni Mohikanie" autorstwa Urszuli Żółtowskiej został wyemitowany we wtorek (18.07) o godz. 23.10.