Strona główna > Artykuł

Polscy kierowcy na granicy z Ukrainą. "Nie chcemy jałmużny" - reportaż Adama Bogoryja-Zakrzewskiego

Studio Reportażu i Dokumentu

Pełne smutku a jednocześnie desperacji są słowa i postawy przewoźników drogowych blokujących największe w kraju przejście drogowe na granicy z Ukrainą w Korczowej: "Był kawałek karpia i sałatka, ale tu na drodze. Jest zimno, ale - podkreślają, że będą protestować do skutku, bo grozi im bankructwo. Nie chcą jałmużny od państwa. Chcą tylko by stworzyło im równe warunki konkurencji z przewoźnikami z Ukrainy, bo grozi im bankructwo. Już niektórzy ograniczyli przewozy nawet o 30 proc.

Protest przewożników i kierowców na granicy z Ukrainą w Korczowej fot. A. Bogoryja-Zakrzewski

"Nie chcemy jałmużny" - reportaż Adama Bogoryja-Zakrzewskiego

To największy do tej pory protest drogowców w Polsce. Od dwóch miesięcy strajkują na kilku przejściach z Ukrainą. Blokada polega na przepuszczaniu zaledwie kilku samochodów na godzinę. Ostatnio - w pierwszy dzień po Świętach Bożego Narodzenia zaostrzyli protest. Pozwalają na przejazd tylko jednego samochodu na trzy godziny. Zwrócili w ten sposób uwagę na ogromny problem ich branży. Brak równych warunków konkurencji między firmami transportowymi z Ukrainy a tymi z Unii Europejskiej. Szczególnie sytuacja ta dotyka polskie firmy i ich kierowców, bo przez lata jeździli na Wschód, dzięki czemu mogli rozwijać swoje firmy. Teraz grozi im plajta. Wszystko z powodu umowy Unii Europejskiej z Ukrainą czerwca 2022 r., którą podpisano kilka miesięcy po wybuchu wojny , po to by ułatwić Ukrainie swobodny obrót towarowy. Umowa ta zniosła obowiązek posiadania przez kierowców ukraińskich zezwoleń na wjazd na teren Wspólnoty.

Problem polega na tym, że firmy ukraińskie mają niemal trzykrotnie niższe koszty (płace kierowców, podatki, etc.) niż polskie i to spowodowało drastyczne zmniejszenie przewozów przez polskich kierowców. Edyta Ozygała i Tomasz Borkowski - przewodniczący protestów w Dorohusku i w Hrebennem podkreślają, że udział polskich firm we frachtach do Ukrainy spadł od okresu sprzed wojny z około czterdziestu procent do około pięciu procent.

- Nawet poniżej pięciu dodaje pani Edyta Ozygała,, gdyż wiele transportowych firm ukraińskich rejestruje działalność w Polsce i w praktyce - liczba polskich frachtów jest jeszcze mniejsza.

Przed przejściami stoi w wielokilometrowych kolejkach kilka tysięcy samochodów. W lubelskiem kolejka sięga od przejścia w dorohusku aż 65-iu kilometrów od granicy. W niej trudno jest trafić na polskich kierowców.

- Nas jest trzech rodzynków, reszta samochodów jest z Ukrainy - mówią panowie Robert, Darek Wojtek - kierowcy z Wyszkowa. Stoją czwarty dzień. Z domu wyjechali w pierwszy dzień świąt. :- "Ciężko jest. Wszyscy w domu przy stole a my w trasie, We trzech jest jednak raźniej. .Polskich rejestracji tu nie widać.


Andriej - kierowca z Iwano-Frankiwska, ojciec trojga dzieci, spędził wigilię w kolejce na granicy. Andriej - kierowca z Iwano-Frankiwska, ojciec trojga dzieci, spędził wigilię w kolejce na granicy.

Rozmawialiśmy z firmami, które do Finlandii jeżdżą. Też stracili ponad 40 proc. frachtów, bo Ukraina wozi tam taniej. - Teraz w Hiszpanii można spotkać wiele ukraińskich samochodów. W całej Europie jest wojna i Unia im pomaga. Humanitarka, żywność i przewozy dla wojska mogą być zwolnione z zezwoleń, ale dlaczego na inne towary ma ich nie być – dziwią się polscy kierowcy. Ukraińcy robią kabotaż - dodają. Na przykład kierowca z Ukrainy załaduje i w Polsce rozładuje. Robią tak, choć im nie wolno.

Pierwszego dnia wyjechali z nawozami z krótkim terminem przydatności, Nie mają pewności czy zdążą przewieźć. Jeśli ich nie przepuszczą, będą musieli wracać do Hiszpanii i tam rozładować a firma ponownie będzie musiała płacić za przewóz.

Trzy dni już stoją. Jeśli jeden samochód będą puszczać na trzy godziny to będziemy czekać trzy tygodnie. Jestem 656-y w kolejce - dodaje jeden z nich..

Świętowali w swoich wozach. - Jedliśmy to co żony dały z domu, To co zawsze : sałatka, wędliny Wszystko co było na stole. I jak to się mówi lodówkę się otworzy i łezka się kręci. Żona, dzieci jedzą w domu, a my w samochodzie. Smutno, bo to święta.

- Pod choinką znalazłem tradycyjnie - skarpety z Mikołajem i rogami jak u renifera. Mam też kulę śnieżną z bałwankiem.

Nie można spokojnie spać. Trzeba pilnować kolejki. Nie ma normalnej ubikacji, ani wody bieżącej, Do Toi Toi'ów nie da się wejść. Nie radzę wchodzić.

Ukraińscy kierowcy są zdenerwowani. To nie ich strajk - podkreślają. - "Jestem aresztowany - mówi jeden z nich. Do domu nie mogę pojechać. Do żony do dzieci Dwa tygodnie w kabinie, To dobre jest?. To ludzkie?

- Jeśli chodzi o zezwolenia. To nie Polska zniosła obowiązkowe zezwolenia a Bruksela. To dlaczego protestują tu ma granicy a nie w Brukseli?! Jak to nie nierówna konkurencja? Ile aut polskich jeździ po Unii.?! Otworzyć granicę i pozwolić nam pracować - wykrzykują.

- A jeśli chodzi o to, że za pół darmo jeździmy, to te kwestie powinna uregulować Warszawy, Kijów i Bruksela. Ja też chcę zarabiać więcej. Jeżeli mam trasę Ukraina-Polska to chcę przywieźć do domu dwa- trzy tysiące euro, a nie dwieście - trzysta.

W przyczepie campingowej protestujących na granicy z Ukrainą w Korczowej W przyczepie campingowej protestujących na granicy z Ukrainą w Korczowej/ Adam Bogoryja-Zakrzewski

Andrzej mieszka koło Iwano-Frankiwska. ok. trzystu kilometrów od granicy z Polską. Święta spędził w kolejce Polsce, w kabinie: Też obchodził je już według nowego prawa - 24. grudnia.

- Z jednym pomidorem, dwoma jajkami słoniną i mineralną wodą. Nie kupiłem jeszcze prezentów dla dzieci. W domu kupię. Żona płacze. Mieszkamy z trojgiem dzieci najmniejszy roku nie ma jeszcze nie zarobiłem na prezenty dla dzieci.

- To wygląda na to że zablokowali nas terroryści. Nie wszyscy Polacy są terrorystami, ale są nimi liderzy blokady – wykrzykuje gromadka kierowców z Ukrainy.

Pani Edyta - przewodnicząca protestu w Dorohusku jest oburzona tymi opiniami. Pokazuje sms-y od Ukraińców z wyzwiskami i obraźliwymi słowami. Zapowiada przekazanie ich prokuraturze. Na zewnątrz - kobieta o silnym charakterze. Zdecydowana, energiczna. Gdy jest sama odreagowuje, po kobiecemu - przyznaje, ze łzami.

***

Reportaż "Nie chcemy jałmużny" Adama Bogoryja-Zakrzewskiego został wyemitowany w środę (3.01) o godz. 22.10 na antenie Trójki.