Data publikacji:
2024-05-24
Strona główna > Artykuł
Uczta dla ucha. Audio Storytelling Festival od kulis w felietonie Antoniego Rokickiego
Studio Reportażu i Dokumentu
Poniedziałkowy, szybki poranek w Rzymie. Klaksony skuterów, okrążających mnie z każdej niemal strony, przeszkadzają w szybkim dotarciu do siedziby RAI. Włączam mapę w komórce i kieruję się na Mazziniego 14. Zaraz usiądę w ciemnej sali konferencyjnej i przez kilka godzin będę słuchał reportaży, podcastów i innych audioperełek. Jeszcze tylko zrobię zdjęcie drzewa z pomarańczami i mogę biec dalej…
Antoni Rokicki na EBU Audio Storytelling Festival w Rzymie. fot. Aleksandra Sadokierska/Radio Białystok
Dotarłem do RAI. Jak żartują niektórzy dziennikarze – do raju. Rozglądam się po sali i widzę znajome twarze. Są już na miejscu reportażystki z Polskiego Radia. Ale rozpoznaję także Martinę z Czech, Willema z Holandii i Jonathana z Włoch. Miałem okazję ich spotkać sześć lat temu w Pradze, kiedy pierwszy raz przyjechałem na International Feature Conference. To wydarzenie z pięćdziesięcioletnią tradycją. Co roku radiowcy spotykają się w innym mieście, aby wspólnie przez kilka dni słuchać międzynarodowych prac. Nie jest to jednak konkurs.
W tym roku nastąpiła ważna zmiana. Konferencja jest teraz festiwalem, z nową nazwą. Taką decyzję podjęli organizatorzy, czyli Europejska Unia Nadawców – EBU. W tym roku, razem z włoskim publicznym nadawcą, zorganizowali Audio Storytelling Festival od 19 do 22 maja. Wydarzenie cieszyło się dużym zainteresowaniem. Wiem, że niektórzy twórcy czekali na wolne wejściówki aż kilka tygodni, zapisani na nieszczęsnej liście rezerwowej. Ostatecznie do Wiecznego Miasta przyjechało 120 osób z 30 krajów. Na samą myśl o tym mój radiowy apetyt jest już pobudzony! Bez dwóch zdań.
Wykład o narzędziach sztucznej inteligencji w pracy reporterów, wystąpienie poświęcone historii włoskiej radiofonii czy rozmowa o tradycjach IFC – tego nie mogło zabraknąć: w tym miejscu i w tym czasie. Zaskakujące było dla mnie duże zróżnicowanie poziomu audycji zaprezentowanych podczas festiwalu. Na pewno jednym z najważniejszych przeżyć było wysłuchanie pracy włoskiego kompozytora Davida Monacchiego. Nagrał on najstarszy na świecie las amazoński. Co ważne, "Prima Amazonia" powstała przy użyciu kilkudziesięciu mikrofonów, a przy montażu tego utworu użyto aż 64 ścieżek – tak zwanych "tracków".
Zaskoczeniem była również znakomita audycja litewskich dziennikarek: Rūty Dambravaitė i Ingi Janiulytė-Temporin. "Opening up" to poruszający reportaż opowiadający o życiu homoseksualnej pary w sowieckiej rzeczywistości.
Wiele refleksji przyniosło słuchanie fragmentów podcastu "Inside Kaboul" Caroline Gillet z Radio France. To historia Afganek, które po przejęciu władzy przez talibów musiały uciec z ojczyzny. Autorka odsłoniła kulisy nagrań, za które w zeszłym roku otrzymała radiowego Oscara, czyli Prix Italia. Podzieliła się swoimi refleksjami na temat etyki zawodowej. Przyznała, że podcast powstał bez spotkania z bohaterkami na żywo. Gillet poprosiła swoje rozmówczynie o samodzielne nagrywanie notatek głosowych i nadsyłanie ich do redakcji. W związku z dużą ilością pracy włożoną w ten projekt, autorka wywalczyła w swojej rozgłośni wynagrodzenie finansowe dla bohaterek audycji. Podkreśliła tym samym, jak bardzo zmienia się podejście twórców do realizacji reportaży, dokumentów, podcastów, a także do bohaterów tych nagrań.
Dyskusjom, prowadzonym tuż po każdej z audycji, brakowało niestety dobrego prowadzenia. Nieliczni twórcy decydowali się na krytykę dzieł koleżanek i kolegów. Być może zwróciło to moją uwagę dlatego, że na naszych krajowych seminariach rozmowy o reportażach są zdecydowanie dłuższe i bardziej burzliwe. W Rzymie tych emocji trochę mi… zabrakło. Zapewne słońce oraz włoska, lekka aura, wpłynęły i na nas!
Jedyną polską pracą, która przeszła ostrą selekcję organizatorów i została zaprezentowana w siedzibie RAI, był reportaż Alicji Pietruczuk i Aleksandry Sadokierskiej z Polskiego Radia Białystok: „Wieś… a jakby jej nie było”. Audycja została dobrze przyjęta, o czym świadczyły nie tylko komentarze zagranicznych twórców, ale przede wszystkim ich śmiechy, które można było usłyszeć w trakcie odsłuchu.
Audio Storytelling Festival to święto reportażystów. Z pewnością dużo przestrzeni oddano uzdolnionym i ambitnym dziennikarzom, którzy swoimi nowatorskimi pomysłami wytyczają trendy w naszym radiowym małym wielkim świecie. Po wysłuchaniu ich prac nie pozostaje mi nic innego, jak tylko naładować baterie, dobrze zaplanować kolejne nagrania i wpaść w wir twórczej pracy.
– Wszyscy mówią o podcastach czy serialach. Brakuje mi rozmów o samym dźwięku i jego jakości – przyznał w rozmowie ze mną niderlandzki dziennikarz Willem Davids. Odnoszę podobne wrażenie. Sześć lat temu, kiedy byłem na wspomnianej konferencji w Czechach, chyba więcej czasu i uwagi poświęcano artystycznemu wymiarowi omawianych utworów. Dziś, w popandemicznym świecie, audiodokumenty znacznie częściej powstają z nagrań zarejestrowanych podczas rozmów telefonicznych czy przeprowadzonych online. Pandemia koronawirusa odcisnęła duże piętno na nas i takie wydarzenia, jak ASF, doskonale to pokazują. Chcemy nagrywać ciekawe i ważne rzeczy, ale niekoniecznie już w jakości HQ.
– Na tym festiwalu poznajemy ludzi podobnych do siebie. Ludzi, którzy spędzają wiele nocy przed komputerami, montując i cały czas ulepszając swoje audycje. To nas łączy – słusznie zauważyła jedna z dziennikarek.
W stolicy Włoch usłyszeliśmy audycje, które powstały w domach i redakcjach na całym świecie: w Indiach, Stanach Zjednoczonych, Danii, Afganistanie, Wielkiej Brytanii czy w Kanadzie. – Dzięki tej różnorodności możemy wypracować własny styl pracy. Jesteśmy jak kucharze, którzy szukają najlepszej receptury… – puentuje z uśmiechem Willem Davids.
Kolejna uczta dla ucha już za rok, 25 maja w klimatycznym Wilnie. Zdecydowanie warto zapisać tę datę w kalendarzu. Do zobaczenia!
Antoni Rokicki