Strona główna > Artykuł

"Jeszcze w zielone gramy"

migracja

Piotr Derdej jest młodym wykształconym człowiekiem. Dwa lata temu zrobił doktorat na Uniwersytecie Warszawskim, pracuje w sądzie, pisze artykuły o tematyce historycznej i książki. Ma już dużo osiągnięć zawodowych, ale nie ma zdrowia. Należy do grona osób, które po przejściu dziecięcego porażenia mózgowego stały się ludźmi niesprawnymi fizycznie.

Piotr Derdej jest młodym wykształconym człowiekiem. Dwa lata temu zrobił doktorat na Uniwersytecie Warszawskim, pracuje w sądzie, pisze artykuły o tematyce historycznej i książki. Ma już dużo osiągnięć zawodowych, ale nie ma zdrowia. Należy do grona osób, które po przejściu dziecięcego porażenia mózgowego stały się ludźmi niesprawnymi fizycznie. Piotr nie może żyć bez pomocy innych ludzi. Na swoich rodziców może liczyć zawsze, bo oni całe swoje życie podporządkowali jego potrzebom. Od najmłodszych lat, w czasie nauki i w czasie studiów miał dziesiątki znajomych, którzy byli dla niego oparciem, bardzo mu pomagali i włączali w życie towarzyskie. A teraz? Każda z tych osób ma własną rodzinę, absorbującą pracę i mało czasu. Piotr został sam... To często powtarzający się scenariusz w przypadku młodych ludzi dotkniętych kalectwem, którzy się już nie kształcą. Nie mogą liczyć w Polsce na zainteresowanie żadnych instytucji wolontariackich, bo te interesują się wyłącznie dziećmi i ludźmi starymi. A pomoc jaką proponuje się takim ludziom jak Piotr, to "paczuszki na święta". Młody wykształcony człowiek mówi o tym z ironią, bo pomoc w postaci paczek dla wielu ludzi jest bardzo ważna, natomiast on potrzebuje zupełnie czegoś innego - regularnej obecności w jego życiu ludzi, żeby nie czuł się tak bardzo samotny, a o to w Polsce trudno.